Redaktor działu sportowego Dziennika Zachodniego, Rafał Musioł, zauważa, iż miasto Katowice znajduje się w skomplikowanej sytuacji. Wydaje się być uwięzione między dwiema skrajnościami: finansową dyscypliną, która jest głównym priorytetem w kontekście rocznego budżetu na działania GKS-u, a koniecznymi do odniesienia sukcesu sportowego warunkami – bez żadnej gwarancji osiągnięcia tego sukcesu.
Od pewnego czasu ciśnienie wokół klubu GKS Katowice systematycznie rośnie, zwłaszcza po serii meczów bez jakiejkolwiek wygranej. Z pewnością jest to uproszczenie, lecz nie można zaprzeczyć faktom – ostatnie siedem rozegranych spotkań zakończyło się bez zwycięstwa dla katowickiego klubu, co odbiło się negatywnym echem na ich pozycji w tabeli.
Zespół z ulicy Bukowej miał do pokonania dodatkowe wyzwania w tym pierwszoligowym sezonie. Wiązały się one głównie z budową nowego stadionu. Plan zakłada, że jesienią przyszłego roku GieKSa będzie mogła przeprowadzić się na nową arenę. Dla miasta, będącego zarówno właścicielem klubu, jak i sponsorem inwestycji, idealny scenariusz wiązałby się z awansem piłkarzy do PKO Ekstraklasy.
Jest powszechne przekonanie, że sukcesy hokeistów czy siatkarzy, a nawet triumfy piłkarek, nie są w stanie równać się z emocjami, które przynosiłby sukces pierwszego zespołu prowadzonego przez Rafała Góraka. Od jego wyników zależeć będą bowiem frekwencja na nowo wybudowanych trybunach i tym samym publiczna ocena sensowności ich budowy.